Fabuła galopuje w tym odcinku do przodu. Wraca wątek Faceta w Czerni, który musi nadrobić zaległości, Robert Ford pokazuje na co go stać, jest też twist w wątku prostytutki Maeve. Krótko mówiąc dzieje się dużo, a cały odcinek ogląda się jednym tchem.
U kolegów Logana i Williama oraz Dolores nie wiele można powiedzieć. Ważny jednak jest dla fabuły fakt, że różnice między panami są coraz wyraźniejsze i tylko czekać aż skoczą sobie do gardeł. Logan nie przestaje reprezentować klasycznego bywalca parku rozrywki, który przyszedł tu zabijać i gwałcić dla zaspokojenia swoich najpierwotniejszych instynktów. Najistotniejsze dla historii wydają się tutaj utarczki słowne szwagrów oraz przede wszystkim powiązanie ich wątku z poszukiwaniem legendarnego Labiryntu. Twórcy też wyraźnie drażnią widza, bo drużyna odwiedza miasteczko, które dwa odcinki wcześniej odwiedza Facet w Czerni, ale wciąż nie wiadomo jak bardzo odległe w czasie te wydarzenia są w fabule serialu. Równie dobrze to Dolores i panowie szwagry mogli być w miasteczku wcześniej, a to postać grana przed Edda Harrisa kroczy ich śladami.
U wspomnianego Człowieka w Czerni dzieje się dużo, co w zasadzie zrozumiałe biorąc pod uwagę, że w poprzednim odcinku nie pojawił on się na ekranie nawet przez sekundę. I tutaj mam problem, bo niestety wciąż mi ten wątek nie leży. W prawdzie dowiadujemy się kolejnych rzeczy na jego temat, ale sam quest poszukiwania jakiegoś labiryntu nadal jest dla mnie jakiś taki miałki i płytki, jakby scenarzyści nie mieli pomysłu i wymyślili to trochę na siłę. Fajnie, że zaczyna się to wiązać z mistycznym Arnoldem, czyli współzałożycielem Westworld, bo przynajmniej trochę bardziej mnie to wciągnęło w ten wątek. Jednak, nadal jest to dla mnie najmniej interesujący wątek serialu.
Ciągle najciekawsze dla mnie jest to co się dzieje na zapleczu parku. Rozmowa Bernarda, szefa programistów z Dolores jak zawsze jest interesująca. Do tego Anthony Hopkins jako Robert Ford robi co raz lepsze i lepsze wrażenie. To co zrobił w tym odcinku jest po prostu fenomenalne. Aby nie spoilerować, powiem tylko, że dla mnie jego konfrontacja z Teresą, dyrektorką z ręki zarządu, po prostu robi ten odcinek. Ford pokazuję sporą część osobowości o władzę i pozycję jaką tak naprawdę posiada w kompleksie. Po prostu genialna scena, której moc bierze się między innymi z tego, że cały dialog jest subtelnie zawoalowany w grę słów i czytanie między wierszami, a klimat potęguje miejsce, w którym rozmowa się odbywa.
W saloonie Mariposa natomiast mamy okazję obserwować przemianę Maeve po tym co widziała na zapleczu. Nie dają jej też spokoju sny z „poprzedniego życia” i nie tylko – wciąż widzi dziwne czerwone postacie. Nie wie ona oczywiście tego, że jest to po prostu obsługa parku w skafandrach ochronnych. Ostatecznie, Maeve ginie po raz kolejny podczas ciągle powtarzającego się napadu bandy Hectora na miasteczko i saloon, jednak tym razem robi to umyślnie – udowadniając sobie jednocześnie, że nie zwariowała i niewyjaśnione do tej pory sny i wizje zaczynają mieć sens (wiem, że enigmatycznie to brzmi, ale nie chce psuć zabawy).
Ciężko już mi się nie powtarzać podczas podsumowywania kolejnych odcinków Westworld. „Dissonance Theory” również trzyma poziom. Na uwagę przede wszystkim zasługuje wspominana scena konfrontacji Forda z Teresą. Na plus muszę też zaliczyć, że powoli, małymi kroczkami scenarzyści dbają o to, żebym zainteresował się wątkiem Faceta w Czerni. Bardzo fajnie zakleszcza się historia tajemniczego Arnolda, który przetacza się przez co raz większą liczbę wątków. Ciekawe jest to, w jaki sposób fabuła serialu postępuje. Nie ma tutaj jakiegoś jednego utartego schematu – na początku wydawało mi się, że motyw a 'la „Dzień świstaka” będzie eksploatowany przez wszystkie odcinki, ale już w czwartym on się nie pojawia. Teraz znakiem rozpoznawczym odcinka jest rozmowa Dolores z Bernardem, ale nie mam pewności, czy to też nie zniknie już w kolejnym epizodzie. W każdym razie Westworld interesuje, wciąga, może nawet fascynuje i robi to na wielu płaszczyznach: z jednej strony tajemnica, z drugiej filozoficzne zagwozdki, jest intryga, jest też zabawa scenarzystów z linią czasową i drażnienie tym widza. Generalnie polecam.