Trzeci odcinek Westsworld to klasyczny przypadek epizodu wprowadzającego w uniwersum. Tempo fabularne wyraźnie spadło, natomiast mamy okazję do uzupełnieniu wiedzy na temat parku rozrywki. Bazą do tego jest znana już historia Dolores, która znowu jest przez inżynierów modyfikowana – tym razem ma to związek z jej zaprogramowanym oblubieńcem Teddym, któremu Ford daje backstory, co de facto ostatecznie staje się kolejnym wątkiem fabularnym serialu. Jeśli chodzi o samą Dolores, to coraz ciekawsze stają się jej rozmowy z Bernardem. Tym razem dowiadujemy się dzięki nim, że stracił on syna. Oprócz tego inżynier przekazuje swojej podopiecznej niezwykle ważną książkę „Alicję w krainie czarów”. Jest to o tyle ciekawe, że jest to wyraźna wskazówka dla Dolores, w którym kierunku powinna ewoluować jej świadomość. Co więcej, po głębszym zastanowieniu robot przypomina wyglądem główna bohaterkę książki. Jestem bardzo ciekawy, jak ten wątek się dalej potoczy.
The Stray przybliża nam również pracę techników parku rozrywki jak i same osoby, na których do tej pory aż tak scenarzyści się nie skupiali. Szef ochrony Ashley Stubbs i programistka Elsie wchodzą do parku, aby zdiagnozować dziwnie zachowującego się hosta, który w bardzo nietypowy sposób wybiegł poza swoją zaprogramowaną pętlę i błąka się po prerii (tytułowy stray -zabłąkany, bezdomny, błędny). Oboje zachowują się przy tym, jakby to była całkowicie rutynowa wyprawa jak jedna z wielu, co nam znów pokazuję jak wygląda zwykły dzień pracy obsługi Westworld. Sam wątek lekko popycha do przodu fabułę serialu, jednak dla mnie najciekawsze była relacja między Stubbsem i Elsie, bo w zasadzie samo diagnozowanie i obsługa uszkodzonego hosta sprowadzała się do klikania w tablet i lekkiego technobełkotu, trudno tutaj się zachwycać. Natomiast między programistką a ochroniarzem czuć było wyraźną chemię i ciekawie się ten wątek oglądało.
W odcinku nie zabrakło też poznanych poprzednio Williama i Logana. Po widowiskowej akcji w centrum miasteczka Sweetwater wplątują się w questa łowcy nagród i wyruszają polować na bandytów. Jak można się domyślać Logan nie pałał entuzjazmem, wolał posiedzieć jeszcze trochę w burdelu i tam zaliczać kolejne questy poboczne. Ten wątek jest o tyle ważny, że na końcu epizodu wplata się w historię Dolores i pozostawia nas z bardzo intrygującym cliffhangerem do następnego odcinka. Zabrakło natomiast wątku Faceta w Czerni i powiem szczerze nawet nie zauważyłem jego braku.
Coraz bardziej podoba mi się postać Forda i coraz bardziej cenię sobie to, co robi z tą postacią Anthony Hopkins. Przede wszystkim prezentuje on chłodną, realną postawę wobec hostów – są to maszyny, które nic nie czują (zarówno fizycznie jak i fizycznie) nie starzeją się, więc nie ma powodu, aby się do nich przywiązywać i traktować jak ludzi. Co więcej, karci swoich pracowników, gdy wykazują jakiekolwiek objawy sympatii w stosunku do hostów. Stoi wyraźnie w opozycji do postawy Bernarda, którym w tym odcinku przeprowadza kolejną ze swoich niezwykle intrygujących i interesujących konwersacji, w której przytacza postać swojego wspólnika z początków parku o imieniu Arnold. Jest to ważne z dwóch powodów. Po pierwsze imię to jest kluczowe już od pierwszego odcinka serialu i tutaj mamy niewielkie uchylenie rąbka tajemnicy. Po drugie, opowieść o nim jest platformą do kolejnych filozoficznych rozważań na temat zabawy w Boga, tym razem wręcz w dosłownym sensie Nie wdając się w szczegóły Arnold zastanawiał się, czy jest możliwe stworzenie sztucznej inteligencji z pełną samoświadomością i miał wizję całkowicie odmienną do swojego współpracownika, czyli traktował roboty na równi z ludźmi. Kończąc historię Ford sugeruje, że to właśnie zabiło jego partnera i tym samym ostrzega Bernarda. Postać Hipkinsa bardzo mi się podoba. Emanuje od niego pewność siebie i arogancja, a jednocześnie jeszcze do końca nie rozgryzłem, czy on naprawdę wiesz wszystko co dzieję się w parku, czy blefuje…
Ogólnie Westworld nadal jest interesujący i trzyma wysoki poziom. W porównaniu do poprzednich odcinków trzeba przyznać, że The Stray jmoże być przez wielu uznany za nieco słabszy, jednak tylko dlatego, że twórcy skupili się na postawieniu fundamentów uniwersum a nie pchali na szybko fabuły do przodu. Jeśli chodzi o mnie, to uważam, że takie odcinki są bardzo potrzebne i osobiście je bardzo cenie, bo pozwalają uwiarygodnić świat przedstawiony a klimat serialu dzięki nim jest lepiej wyczuwalny. Dla mnie kolejny epizod na plus i z przyjemnością obejrzę kolejny.