O ile na BSG nie dzieje się nic ciekawego (poza utarczką Tyrola i Baltara), o tyle misja Demetriusa przybiera nieoczekiwany zwrot, gdy na pokład okrętu dostaje się Leoben…
To interesujący twist w fabule. Zastanawiałem się, co się stanie po rozłamie wśród Cylonów i teraz już wiadomo. Połowa maszyn najpewniej skuma się z ludźmi, a Leoben jest wysłannikiem, który ma za zadanie jakoś skontaktować ze sobą dwie floty. Oczywiście nikt mu nie wierzy (co naturalne), a gdy Starbuck chce wbrew wszystkim go posłuchać wybucha bunt.
Leoben jest jednak sam sobie winny. Zamiast mówić wprost bawi się z Karą w gierki słowne, a jego zachowanie niczym nie różni się od tego, gdy przetrzymywał ją w niewoli. To jest mój mały zarzut do tego odcinka: byłoby o wiele prościej, gdyby Cyloni sami sobie nie rzucali kłód pod nogi. A przynajmniej gdyby Leoben nie zachowywał się jak nawiedzony…
O ile odcinek toczy się powoli, o tyle interesująca jest końcówka i pozostawione bez odpowiedzi pytanie: co będzie z buntem i czy Cyloni faktycznie dogadają się z flotą ludzi.
Przyznaję: scenarzystom znowu udało się mnie zainteresować.